Blisko połowa szkół w powiecie szczycieńskim przyłączyła się do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego pracowników oświaty ogłoszonego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Zarówno ci, którzy wzięli udział w proteście, jak ich koledzy, którzy tego nie zrobili zgadzają się, że postulaty pedagogów są słuszne, ale pojawiają się też głosy, że akcja ZNP miała charakter czysto polityczny.

Zbuntowani pedagodzy

NIEWYGÓROWANE ŻĄDANIA

Strajk ostrzegawczy pracowników oświaty odbył się we wtorek 29 maja. Tego dnia w części szkół nie było dwóch pierwszych lekcji. W powiecie szczycieńskim do akcji przystąpiła blisko połowa placówek oświatowych. W Szczytnie strajkowały wszystkie szkoły z wyjątkiem SP nr 6 oraz przedszkoli. Jednak nawet tam, gdzie przystąpiono do akcji, nie wszyscy nauczyciele wzięli w niej udział. W sumie, według danych ZNP, w całym powiecie do protestu włączyło się ponad 300 pedagogów. To niespełna połowa spośród wszystkich mogących uczestniczyć w akcji. Domagają się oni przede wszystkim 20% podwyżki płac, prawa do emerytur pomostowych oraz zwiększenia subwencji oświatowej, by samorządy nie musiały dokładać do edukacji tyle, ile obecnie.

- Nie są to tak wygórowane żądania jak choćby te, które stawiają lekarze - uważa Janusz Koziński, prezes zarządu regionu warmińsko-mazurskiego oddziału ZNP. Dodaje, że pensje nauczycieli kształtują się nadal na bardzo niskim poziomie, który nie gwarantuje poczucia bezpieczeństwa materialnego.

PROTEST BEZ ZAKŁÓCEŃ

Dyrektorzy szczycieńskich szkół zapewniają, że protest nie spowodował zakłóceń w codziennej pracy placówek. - Podczas strajku protestujący nauczyciele przebywali w pokoju nauczycielskim. Część osób pracowała normalnie, a dzieci, którym nie byliśmy w stanie zapewnić opieki miały wolną pierwszą i drugą lekcję - mówi dyrektor SP nr 3 Grażyna Wrona - Janowska, zaznaczając jednocześnie, że nie spotkała się z negatywnymi reakcjami na protest ze strony rodziców uczniów. - Wśród strajkujących byli nie tylko członkowie ZNP, ale też pedagodzy niezrzeszeni oraz jedna osoba z „Solidarności” - mówi Lidia Tokarska, prezes ogniska ZNP w „trójce”. Podobnie było także w SP z OI nr 2, gdzie w większości strajkowali nauczyciele nienależący do związku.

- Wyrazili w ten sposób poparcie dla stanu nauczycielskiego, a nie dla ZNP - uważa wicedyrektor Mirosława Lipka. Do akcji nie włączyła się szczycieńska „szóstka”, ale, jak zapewnia szefowa związku w tej szkole Łucja Kołpakowska, większość nauczycieli w pełni solidaryzowała się z postulatami strajkujących.

NEGOCJUJĄ, NIE STRAJKUJĄ

W proteście nie wzięła udziału nauczycielska „Solidarność”. Mariola Godzina, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Pracowników Oświaty NSZZ „S” w Szczytnie tłumaczy, że jej związek od dawna upomina się o lepsze warunki dla pracowników oświaty. „Solidarność” rozpoczęła akcję protestacyjną już we wrześniu ubiegłego roku, oflagowując szkoły. Wtedy nastąpiły też trwające do dziś negocjacje i rozmowy z rządem. - To właśnie nasz związek wywalczył 5% podwyżki płac dla nauczycieli. Cały czas zabiegamy też o bezterminowe prawo do wcześniejszych emerytur - mówi Mariola Godzina. Jej zdaniem w sytuacji, gdy trwają rozmowy i negocjacje, strajk nie ma uzasadnienia. - Tak radykalny protest podejmuje się wtedy, gdy rząd nie negocjuje

i nie wysłuchuje racji protestujących, a w przypadku naszego związku tak nie było - twierdzi szefowa „Solidarności”.

POLITYCZNA ZŁOŚLIWOŚĆ

Nie brak jednak głosów, również wśród nauczycieli, że akcja kojarzonego z lewicą ZNP, ma charakter czysto polityczny.

- Nie mam nic przeciwko działaniom politycznym, pod warunkiem, że są one podejmowane z otwartą przyłbicą. Tymczasem wyczuwam tutaj złośliwość, chęć przeszkadzania i utrudniania pracy rządowi - mówi Edwin Kasjaniuk, nauczyciel języka polskiego w ZS nr 1. Przyznaje, że postulaty wysuwane przez strajkujących są słuszne, ale zastrzeżenia budzą intencje inicjatorów akcji.

- Kiedy ministrem edukacji była pani Łybacka, to ZNP nie organizowało żadnych strajków - przypomina Edwin Kasjaniuk. Zarzuty o polityczność akcji odpiera Janusz Koziński. - W naszych postulatach nie ma nic politycznego. Zwracamy jedynie uwagę na sytuację materialną nauczycieli i samorządów, które muszą dziś dokładać do oświaty - twierdzi szef ZNP. Dodaje jednocześnie, że przed strajkiem rząd nie podjął żadnych rozmów z jego związkiem i dopiero protest to zmienił.

Ewa Kułakowska