NIE DO KOŃCA UMRĘ

Czwartek, 7 kwietnia

Ludzie mówią, że człowiek żyje tak długo, póki żyje pamięć o nim. Biorąc pod uwagę zbiorową pamięć Polaków, pamięć wszystkich ludzi na świecie, którzy w tych dniach żałoby i radości z przejścia Papieża do bytu w innym wymiarze, Jan Paweł II żyje podwójnie i nie umrze nigdy. To dobrze. Przeczytanie i zrozumienie pisemnej spuścizny Papieża zajmie nam wiele godzin, wiele dni i miesięcy. A to oznacza, że Jan Paweł II będzie żył wiecznie. Trudno zrozumieć hołd, jaki jest oddawany przez ludzkość - ludzi wybitnych, uczonych, artystów, przez miliony zwykłych, prostych ludzi, a przede wszystkim przez młodzież. Trudno zrozumieć cześć oddawaną Papieżowi przez wyznawców innych religii: Żydów, protestantów, wyznawców islamu, religii dalekich od katolicyzmu (np. list Dalajlamy), osób niewierzących, np. uczestnictwo w mszy św. Fidela Castro. Czy nie jest tak, że śmierć Papieża uczyniła nas lepszymi, że zjednoczyliśmy się wszyscy wezwani do miłości, Chrystusowej czy każdej innej, miłości bez podziału na opcje polityczne.

Trudno też Polakowi czy komukolwiek na świecie zrozumieć fakt niereformowalności komunistycznego myślenia. Mianowicie kościół prawosławny postanowił jedynie śladowo uczestniczyć w pogrzebie Papieża, ze względu na to - tak twierdzą - że Jan Paweł II zawinił swoim postępowaniem w braku pojednania między kościołem katolickim a prawosławnym, gdyż miał zamiar nawracać prawosławnych na katolicyzm. Czyli - starym komunistycznym zwyczajem - odwracają kota ogonem. Ale niech i tak będzie. Nie my na tym tracimy.

... Z pieca spadło

Sobota, 9 kwietnia

Kończy się smutny tydzień związany ze śmiercią Papieża Jana Pawła II. Piątkowy pogrzeb miał o tyle nietypowy przebieg, że w części trzeciej, ostatniej, egzekwie nad trumną odprawiali dostojnicy innych kościołów.

Potem już tylko Papież w drzwiach bazyliki św. Piotra pokłonił się całemu światu i znikł w katakumbach, gdzie w potrójnej trumnie spoczęły Jego zwłoki.

Homilię w czasie mszy żałobnej wygłosił niemiecki kardynał Ratzinger. Powiedział: "Możemy być pewni, że tam w górze, w Domu Ojca, Jan Paweł II stoi teraz w otwartym oknie i przesyła swoje błogosławieństwo nam wszystkim". W czasie uroczystości, część zebranych skandowała lub miała wypisane na transparentach hasło "Jan Paweł II - święty", a nawet "Święty natychmiast". Z pewnością byli to Polacy przywykli na co dzień do głoszenia anarchizujących haseł. Nieważne, jaka jest procedura procesu beatyfikacji, a tym bardziej kanonizacji - oni chcą zaraz. Chcą i już. Niewiele brakowało, a takie fragmenty w TV też widziałem, a uroczystości pogrzebowe o mało co zamieniłyby się w pewnego rodzaju piknik. Czy to by się Papieżowi podobało? Nie jestem pewny. Mnie to raziło, ale ja jestem pewnie już stary. Trochę przesady było też w uroczystych mszach na stadionach, tzw. mszach pojednania między kibicami nienawidzących się dotychczas klubów, gdzie w czasie meczów dochodziło do zamieszek, bójek, a nawet zabójstw. Jestem jak najmocniej za pojednaniem, chciałbym, aby stadiony stały się arenami współzawodnictwa sportowego, a trybuny miejscem kulturalnego dopingu. Ale w tym przypadku akurat dałbym sobie rękę uciąć, że pogodzenie się kibiców nie potrwa dłużej niż... miesiąc.

Dzięki trwającym transmisjom telewizyjnym można było dokładnie obserwować, co dzieje się w Rzymie, a także uzupełnić wiedzę na temat życia Karola Wojtyły, a później Papieża Jana Pawła II. Szczególnie wyróżniała się TVN24 - dwudziestoczterogodzinny program informacyjny. Nie popełniono w nim bodaj żadnej pomyłki, a bieżące informacje były pełne i szybkie. Na podkreślenie zasługuje też kultura prezenterów, reporterów, korespondentów, wywiadowców. Nic, tylko przyklasnąć.

Niedziela, 10 kwietnia

Znaczącym faktem politycznym mającym miejsce w czasie pogrzebu Ojca Świętego było pojednanie się prezydentów Kwaśniewskiego i Wałęsy przy pomocy głównego animatora owego zdarzenia - Mazowieckiego; chociaż naczelnym reżyserem zdarzenia był z pewnością Papież i końcowy fragment mszy św., w której celebrant nakazuje: "Przekażcie sobie znak pokoju." Temu poleceniu Jana Pawła II, mimo że padło ono "z innego wymiaru", nawet Wałęsa nie mógł odmówić. Ale co do trwałości tego pojednania także mam sporo wątpliwości.

Przyglądając się uroczystemu obiadowi w jednej z restauracji rzymskich, a także późniejszym wystąpieniom Aleksandra Kwaśniewskiego, nie mogłem odpędzić myśli - co tym razem Kwaśniewski knuje.

Skąd u mnie ten ponury ton i pesymizm niniejszego tekstu?

Ano z życia. Nie czytaliśmy i nie studiowaliśmy tekstów Papieża przez dwadzieścia kilka lat jego pontyfikatu. Czyżbyśmy teraz, na poważnie, mieli się do tego zabrać? A może powinniśmy liczyć na młodych ludzi, którzy tak żywiołowo reagowali na chorobę i śmierć Jana Pawła II. Na część z nich bez wątpienia tak, ale u pozostałych to na pewno tak zwany słomiany zapał. Jak szybko przyszło, tak minie. Obym się w tym przypadku mylił, bo w tej młodzieży możemy, a właściwie musimy pokładać największe nadzieje na poprawę naszego losu.

I obyśmy w zdrowiu jak najszybciej doczekali tej poprawy.

Marek Teschke

2005.04.13