Zapewne Czytelnikom „Kurka” nie jest obce mocno potoczne sformułowanie „odwalać manianę”, istniejące także w wulgarnej formie.

Maniana po szczycieńskuOdwołuje się ono do hiszpańskiego słowa „mañana” oznaczającego „jutro”. Tak mówią w Hiszpanii, gdy z powodu upału jest ogłaszana sjesta i robotę można przełożyć na później. Mentalność z gorącej części Europy coraz częściej pojawia się i u nas. Czasem można na to zerknąć z pobłażliwością, bo przecież faktycznie robota nie zając. Osoby zarabiające średnią krajową (albo i mające niższe pobory) pamiętają z pewnością sytuacje, gdy trzeba coś zrobić „na wczoraj” – i dodatku motywacyjnego z tego tytułu wcale nie będzie. Po prostu szef każe (jemu też ktoś każe) – i trzeba. Wtedy na manianę pozwolić sobie nie można, ale owo zjawisko widzimy ostatnio w naszym mieście, a dotyczy to wielomilionowych inwestycji. Popatrzmy chociażby na rewitalizowane ruiny zamkowe. Pierwotnie całość miała być oddana do użytku jeszcze w 2020 roku. Później termin przesunięto na rok 2021. Prace zostały opóźnione z powodu ostrzejszej zimy – ale z drugiej strony kto zakłada, że w naszym klimacie normalnej zimy po prostu nie będzie? Początkowo miał być marzec, niedawno pisaliśmy o końcu kwietnia, w jednym z wydań Teleexpresu Extra (przed kamerą wystąpił burmistrz Mańkowski) słyszeliśmy o przełomie maja i czerwca. Praca momentami wre, momentami tej pracy nie widzimy. Po drodze zmienił się koszt. Tablica stojąca na skarpie przed fosą (jeszcze suchą) mówi o 10 milionach, ale inwestycja, współfinansowana ze środków unijnych, będzie o połowę droższa.

Nasza maniana nr 2 to dworzec kolejowy, także rewitalizowany. Według wstępnych założeń miało się to zakończyć mniej więcej w połowie ubiegłego roku, potem było parę miesięcy poślizgu, ale jeszcze się nie zakończyło, co widać na fot. 2. Koszt jest o kilka milionów wyższy od przebudowy zamkowych ruin.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.