Jerzy Szczechowicz, pracownik Urzędu Gminy w Dźwierzutach, który 11 miesięcy temu zaginął w tajemniczych okolicznościach, nie żyje. Ciało znaleziono w Dźwierzutach, blisko rodzinnego gospodarstwa zmarłego.

Tajemnicza śmierć urzędnika

Zidentyfikowane ciało

W czwartek 6 maja, wiszący na drzewie fragment zwłok odkrył syn Henryka Biruka, kolegi zmarłego z pracy. Kilkunastoarowe działki Biruków i rodziny Szczechowiczów przylegają do siebie. Byłe nieużytki są obecnie zagospodarowywane. Sporo jest jeszcze na nich krzaków i zakątków trudno dostępnych. Właśnie w takim miejscu, na jednym z drzew odkryto szczątki dźwierzuckiego urzędnika.

Chociaż ciało było już w mocnym rozkładzie udało się je zidentyfikować, m.in. po zamocowanym w nodze elemencie metalowym łączącym złamane kości. Na miejscu znaleziono także rzeczy osobiste zmarłego.

Człowiek z pomysłami

- Znałem go od kilkudziesięciu lat, tu się bowiem urodziliśmy i wychowywaliśmy - wspomina zmarłego jego przełożony wójt Czesław Wierzuk. Znając problemy rodzinne kolegi (niepełnosprawne dziecko), ale i jego kompetencje, przyjął go pod koniec lat 90. do urzędu na stanowisko inspektora ds. gospodarki komunalnej i ochrony środowiska.

I decyzji nie żałował. Inspektor Szczechowicz szybko dał się poznać jako człowiek z dużą inicjatywą, szeregiem pomysłów na rozwiązanie nie załatwionych do tej pory spraw. Z jego inicjatywy np. wzięto się poważnie w gminie za zbiórkę odpadów stałych.

- Każdą inwestycję, jak chociażby ostatnio budowę gimnazjum czy sali gimnastycznej, bardzo przeżywał, czasami aż do przesady - wspomina wójt.

Wyszedł i nie wrócił

Feralnego dnia, w którym wójt widział go po raz ostatni, nic nie wskazywało na tragiczny finał.

- Rozmawiałem z nim, a on nie dawał żadnych oznak, że jest coś nie tak - opowiada Wierzuk. - Był tylko trochę przygnębiony losem swojego niepełnosprawnego dziecka. No i tym, że dokucza mu komisja rewizyjna, nie za jego winy zresztą. Fakt, że nieprawidłowości miały miejsce, ale dopuścił się ich kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej, którego już w tym czasie nie było.

Rano 4 czerwca 2003 roku wójt Wierzuk i inspektor Szczechowicz w ramach wykonywania obowiązków służbowych byli w Szczepankowie w Zakładzie Eksploatacji Kruszywa.

Rozstali się o godz. 10.30. Wójt pojechał do Olsztyna, a inspektor udał się do urzędu. W pewnym momencie nic nikomu nie mówiąc opuścił biuro i odtąd wszelki ślad za nim zaginął.

Nikt się nie spodziewał

Wszczęte poszukiwania, także za pośrednictwem "Kurka", nie przyniosły efektu.

- Szukano go wszędzie po okolicy. Nikt się nie spodziewał, że może się znajdować w odległości 30 metrów od rodzinnego domu - mówi Henryk Biruk. Sam przyjął wersję, że zaginiony, znający dobrze język niemiecki, wyjechał pewnie gdzieś za granicę i niebawem się odezwie. Podobnie sądził wójt Wierzuk i wielu znajomych Jerzego Szczechowicza.

Ludzie mówią

Po Dźwierzutach krążą różne wersje przyczyn śmierci urzędnika. W jednej zakładającej, że było to samobójstwo, obwinia się komisję rewizyjną za to, że nękała inspektora za błędy popełnione przez kierownika. Zdecydowanie z takimi sugestiami nie zgadza się przewodniczący komisji Jarosław Śmieciuch.

Inna wersja wyklucza samobójstwo. Jej głosiciele twierdzą, że urzędnika zabito, a dla upozorowania samobójstwa ciało powieszono na drzewie i to całkiem niedawno. W innym przypadku rozkładające się zwłoki czuć byłoby w okolicy.

Henryk Biruk, spacerujący często obok miejsca, w którym znaleziono ciało przyznaje, że nic szczególnego nie zwracało jego uwagi.

Cezary Kamiński, szef szczycieńskiej prokuratury, prowadzącej w tej sprawie dochodzenie, wyklucza tę ostatnią wersję wydarzeń.

- Nie ma możliwości, żeby zwłoki w tak poważnym rozkładzie przemieścić w inne miejsce bez pozostawienia śladów - mówi Kamiński. Dotychczasowe ustalenia wskazują, że było to samobójstwo. - Zmarły przed wyjściem z domu uporządkował wszystkie sprawy, poukładał w szufladach, pozostawił dokumenty osobiste - dodaje prokurator.

(olan)

2004.05.19